poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Indie, dzień trzeci, Agra

Do Agry dotarliśmy pociągiem, który niestety trochę się spóźnił, więc byliśmy zmuszeni przesiedzieć trochę na dworcu pełnym tubylców. Na szczęście udało się nam dopłacić u konduktora i awansowaliśmy do pierwszej klasy. Nasz przedział okazał się świetny: klimatyzacja, czysta pościel, gniazdka do prądu i tylko dwie prycze. Mamy nadzieję, że jeszcze uda nam się tak samo dogadać jadąc do Varanasi i Jaipuru bo jak nie to czeka nas 12 i 17 godzinna podróż w nieklimatyzowanym wagonie wraz z 72 osobami.



Hotel również okazał się miłym zaskoczeniem. Czysto, miła i bardzo pomocna obsługa. Wieczór spędziliśmy na tarasie na dachu, gdzie oprócz oczywistej atrakcji w formie widoku na Taj Mahal dodatkowe emocje zapewniły nam biegające po dachach małpy. 
Widać, że Agra to o wiele biedniejsze miasto, no i ludzie są niestety bardziej nachalni. Ale jakoś udało nam się obejrzeć grobowiec Itmad ud Daulla i Chini Ka Rauza. Byliśmy też na bardzo fajnym punkcie widokowym w ogrodach Mehtab Bagh. 















Można chyba śmiało powiedzieć, że przystosowaliśmy się do tutejszej kuchni - choć w przewodniku polecają tylko dwie knajpy w Agrze, w których można bezpiecznie coś zjeść. Jonny's Place okazał się świetnym wyborem. Zjedliśmy tam obiad, choć podchodziliśmy do tego miejsca z dużą rezerwą. Zamówiliśmy miejscowe curry i pakorę, czyli warzywa smażone w cieście. W końcu naszych żołądkach przestało być odczuwalne ściśnięcie. W związku z tym wróciliśmy tam na kolację na curry, koftę i indyjski chlebek. Podczas oczekiwania na danie dostaliśmy do przestudiowania "księgę" pamiątkową, w której oprócz mnóstwa pochwał na temat tej małej knajpki znajdował się wpis Polaków, którzy mieli okazję się tam stołować. Pisali, że tak jak my na początku byli nieufni widząc te zaplecze techniczne, lecz po kilku dniach odważyli się spróbować bardziej ryzykownych potraw, takich jak lassi (napój na bazie jogurtu). Jutro też podejmiemy taką próbę. W międzyczasie wypiliśmy zimnego Kingfishera, który dostał nawet medal w Australii (czyli na pewno przypadłby do gustu fanom Fostersa :) 

Ściana U Jonny'iego:



  









10 komentarzy:

  1. Wszystko zapiera dech w piersiach, przestanę pisać komentarze bo od mojego zachwytów aż tu się nudno robi:) Dzięki znakomitym oczom i sprawnej ręce fotografa zdjęcia za każdym razem są zachwycające, czy to przedstawiają "empik", śpiącego rikszarza, kąpiące się święte krowy czy bajeczne mauzoleum. Aż chciałoby się tm być. Gratuluję odwagi z jedzonkiem:) Dobrze, że małp nie macie jeszcze w pokoju hotelowym:p Pozdrawiam, Sławek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisz, pisz, nie przestawaj :-)
      Właśnie wróciliśmy po zwiedzaniu Taj Mahal, ale o tym więcej później...
      /B

      Usuń
  2. Co się macie nie dogadać. Dopóki są "argumenty", będzie rozmowa;-)

    Przepysznie wyglądają te potrawy. Te na ulicznym straganie też.
    Znalazłam przepis na masala tea - da się to u nas zrobić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przed nami kolejne próby załatwiania przeniesienia do humanitarnych klas w pociągach. Nam pewne obawy, czy "argumenty" wystarcza jeśli faktycznie nie będzie miejsc...
      /B

      Usuń
  3. ale narobiliście apetytu na tego Fostersa mojemu mężowi ;) świetne zdjęcia.. niecierpliwie czekamy na relacje z kolejnych dni:) u nas dziś wilgotność też była dość wysoka, upał nieziemski a teraz właśnie zaczyna się burza.../K.

    OdpowiedzUsuń
  4. Asiu wszystkiego najlepszego z okazji imienin :)))/Ernest z żoną.

    OdpowiedzUsuń
  5. Do Asi:


    Zdrowia, szczęścia, pomyślności, powodzenia oraz wszystkiego dobrego z okazji imienin (-:

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki. Bardzo to miłe, że pamietałeś :)

    OdpowiedzUsuń