piątek, 18 stycznia 2013

Kasia, Asia, Barcelona.

Do Barcelony dolecieliśmy wczoraj wieczorem. Ze spokojem znaleźliśmy metro i pojechaliśmy na Placa Catalunya. Ponieważ metro jedzie pod ziemią, a my byliśmy bardzo zmęczeni po wynurzeniu się na powierzchnię i rozejrzeniu się okazało się, że chyba źle trafiliśmy.  Jakoś było za spokojnie jak na centrum miasta. No ale na tablicy ewidentnie wyryta była nazwa Placa Catalunya. Mimo to pana, który miał nas zaprowadzić do naszego noclegu nie było, a co gorsze kawiarni, przed którą się umówiliśmy też brak. Jak się okazało, są dwa place o takiej nazwie, a nawigacja wybrała domyślnie ten bliższy... W związku z tym z powrotem do metra, 11 przystanków, jedna przesiadka i od razu zauważyliśmy różnicę.
Mieszkanie okazało się bardzo fajnie. Kołdry, grzejniki i ciepła woda pod prysznicem :) Okolica, mimo że wypełniona imprezowiczami i transwestytami wydaję się być dość przyjazna. W mieszkaniu zaciekawiły nas gazety National Geographic z roku 1978, 1994 itp.
Rano, wyspani, ruszyliśmy do miasta. Dziś cały dzień przebyliśmy pieszo. Tylko ostatni odcinek z Sagrada Familia przejechaliśmy metrem. Najpierw przespacerowaliśmy się ulicą La Rambla obserwując po kolei jej ciekawostki. Cudowny okazał się targ la Boqueria.  Potem nadbrzeżem do kościoła Santa Maria del Mar, muzeum Picassa (które obejrzeliśmy tylko od zewnątrz) i do Barri Gotic z katedrą. Po krótkiej przerwie na kawkę, ruszyliśmy dalej szlakiem budynków Gaudiego: Casa Calvet, Casa Batallo, Casa Amatller, Casa Milla i Casa Asia :) Na koniec dotarliśmy do bazyliki Sagrada Familia, która niestety cała w rusztowaniach. Chcąc oszczędzić po 14 EUR na osobę, starym zwyczajem, przejdziemy się jutro na mszę i przy okazji zobaczymy jej wnętrze… W sumie nóg nie czujemy i jesteśmy padnięci. Ale na jutro, jak na razie, został nam jeszcze Park Guell, okolice wzgórza Montjuic i to na co starczy nam jeszcze sił.
Barcelona to bardzo urokliwe miasto, zima nie doskwiera mieszkańcom, czasami przypomina znaną nam dobrze Palmę na Majorce, czasem zachwyca swoim własnym charakterem. W związku z tym uznaliśmy jednogłośnie, że najciekawszym dużym miastem jakie do tej pory mieliśmy okazję poznać to LONDYN. Wszystko tutaj jest wyjątkowe, niepowtarzalne, jednak z niewiadomego do końca powodu, jak na razie Londynu jeszcze nic nie przebiło. Należy tutaj zaznaczyć, że stolicę UK zwiedzaliśmy o tej samej porze roku, a co za tym idzie w gorszej pogodzie.
























6 komentarzy:

  1. O, pierwszy (-:

    Czyli zrobiono Wam takiego jakby psikusa z placami o tej samej nazwie (-: .

    No, to sie nabiegaliście, hehe (-: .
    Jednak cała historia dobrze sie skończyła (-:

    A co do nawigacji, to trzeba uważać, bo czasem może wyprowadzić w pole... , hehe (-:

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow! Niezły spacerek.

    Nie byłam w Londynie, ale dla mnie miastem z największym niepowtarzalnym charakterem, jak dotąd, pozostała Lizbona. Przy pierwszej okazji musicie to zweryfikować:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak na dalszą wyprawe, to polecam misteczko Limone we Włoszech (-: .

    Jeśli chodzi o Pl, to Kraków latem , albo Karpacz zimą (-:

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak na dalszą wyprawe, to polecam misteczko Limone we Włoszech (-: .

    Jeśli chodzi o Pl, to Kraków latem , albo Karpacz zimą (-:

    OdpowiedzUsuń
  5. Sorry, dodało mi sie 2 razy...

    OdpowiedzUsuń