poniedziałek, 14 stycznia 2013

Jamos del Agua - Cueva de los Verdes - Mirador del Rio

Dzień pełen atrakcji. Zaczęliśmy od ślicznego wąwozu utworzonego przez lawę kipiącą niegdyś z wulkanu la Corona. W "tunelu" jest zbiornik ze słoną wodą, w której bytują małe białe raczki. Wyglądają jak monety wrzucone do wody.  Co niektórzy upierają się, że to i tak były monety, ale ją uważam, że to były jednak raki!

Kawałek dalej znaduje się jaskinia, która też jest dziełem płynącej lawy. Wśród turystów wyróżniała się trzy osobowa rodzinka, ubrana w identyczne niebiesko - żółte stroje. Od razu wiedzieliśmy, że to muszą być nasi rodacy. No i się nie pomyliliśmy. To straszne, że Polacy tak bardzo rzucają się w oczy... Wracając do jaskini... Jaskinia wyglądała tak jak jaskinia. Na mnie nie zrobiła szczególnego wrażenia, bo nie jestem wielkim entuzjastką tych podziemnych jam, prawie niczym się od siebie nie różniących. 
Jedynie ciekawy był mały eksperyment, którego co prawda poproszono nas żeby nie zdradzać, ale jeżeli ktoś się wybiera na Lanzarote to niech ominie następne kilka zdań...

A więc przewodniczka, która ledwo władała angielskim, przestrzegła żeby uważać na wielkie urwisko, które mielśmy obejrzeć. Gdy dotarliśmy do wielkiej dziury, strach było do niej podejść bo z dołu śmiała się do nas wielka przepaść. Pani przewodnik podała kamień jednej ze zwiedzających i kazała bacznie wysłuchiwać efektu echo. Raz, dwa, trzy. Pani rzuciła kamieniem, a kamień zrobił plum i wpadł do jeziora. Okazało się, że nie ma żadnej przepaści tylko małe jeziorko w którego tafli odbija się sufit i tworzy to interesujące złudzenie optyczne.

Nastepnie, czując powoli głód, wjechaliśmy na punkt widokowy Mirador del Rio, z którego rozciąga się widok na prawie bezludną wysepkę la Gracioza. Na obiad trafiliśmy do knajpy z bufetem, z możliwością dokładki, także wyszliśmy ociężali od przejedzenia. 
Dobrze więc, że koledze Łukaszowi zależało żeby wejść na szczyt  jakiegoś wulkanu. Podjechaliśmy autem jak najwyżej się dało, a potem spacer pod górę w mega porwistym wietrze. Szczyt wulkanu, ku mojemu rozczarowaniu nie miał krateru:( Ale za to spacer pomógł w trawieniu i dodał kreatywności - próba zrobienia z Hyundaia Ikara, albo jego współczesnego odpowiednika, czyli konsumenta Red Bulla.

P.S.  Księżyc w nowiu jest tu "ugryziony" z innej strony. Zamiast rogalika, na niebie widnieje szczerzacy się uśmiech.
P.P.S.  B. właśnie robi zdjęcia więc jest szansa, że jeszcze dziś dorzuci porcyjkę do tego posta...

Że jestem zdjęciami, nie znaczy że nie mam nic do dodania... Po pierwsze, do zbiornika z rakami, które poza zbiornikiem wodnym na Lanzarote można spotkać jedynie na głębokości 3000 m poniżej poziomu morza, jednak jacyś turyści wrzucili kilka monet (z dużym prawdopodobieństwem można założyć że było to Rosjanie lub Polacy). Po drugie, A od początku była sceptycznie nastawiona do zwiedzania jaskiń, no i po wyjściu miała całkowite prawo stwierdzić "a nie mówiłam". Nie mniej jednak należy zauważyć że ten punkt programu został naniesiony na naszą mapę ze względów ekonomicznych - kupując bilety w pakiecie jaskinie były gratis.
Pozdrawiam,
/B
.













































7 komentarzy:

  1. To mieliście komplikacje fajnych przygód (-:

    OdpowiedzUsuń
  2. No widzę, że przed snem udało mi się przeczytać co tam ciekawego u Was się wydarzyło dziś:) Zdjęcia zapewne zobaczę już jutro, a teraz życzę spokojnej nocy. Opis dnia bardzo ładny i obrazowy:) Sądzę, że to były raczki:) A w jaskini też mają stalaktyty i stalagmity?:) Pozdrawiam. /S.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj, A. miała nastawienie dość przekorne do zwiedzania jaskiń, czekając na krajobrazy znane nam z wielu wcześniej widzianych "Cueves". Tym razem, tak dla przekory, takich tworów jak stalaktyty i stalagmity nie zastaliśmy z powodu bardzo suchego klimatu, natomiast wszelkie nacieki na ścianach i na suficie stworzyła lawa. Nie mniej jednak z pewnością jaskinie były jednym z mniej ciekawych punktów programu.
    Pozdrawiamy,
    /B

    OdpowiedzUsuń
  4. Patrząc na Ikara, nie sposób się nie uśmiechnąć:-) Do tego pobudza wyobraźnię...

    OdpowiedzUsuń
  5. Przeczytaliśmy wszystko na blogu, widoki przepiękne.
    Cieszymy sie, że bardzo Wam sie podoba.
    Kupiliśmy Ci łopatę do śniegu do sklepu, bo do nasz przyszła zima:
    -7 i 20 cm śniegu, a wy sie plażujecie...

    Poza tym u nas dzień jak każdy inny, zwiedzać nie ma co.
    Mimo wszystko czekamy z utęsknieniem na Was.
    Pozdrawiamy Was i znajomych z mroźnej fermy.

    Babcia i Filip

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za szypę, jestem ciekawy gdzie dziewczyny znalazły na nią miejsce :-) Swoją drogą odśnieżaniem powinien się chyba zajmować dozorca...

      Właśnie pijemy sobie kawkę w tej samej knajpie w której jadł na Lanzarote Makłowicz.

      Koncepcja śniegu w tutejszych warunkach wydaje się zupełnie nierealna...

      Pozdrawiamy,
      /B

      Usuń
    2. Nie ma sprawy (-: , pewnie gdzieś ją ulokowały (-:

      O, to może też nakręcą o Was program kulinarny ? Hehe (-:

      Koncepcja śniegu tutaj jest jak najbardziej realna
      . Przekonacie sie jak wrócicie (-:

      Pozdrawiamy.

      Babcia i Filip

      Usuń