wtorek, 11 września 2012

Dżungla Chitwan Park, dzień 22 i 23

Kolejny, jednak bardzo ważny etap naszej podróży za nami. Tym razem na celownik wzięliśmy Chitwan Park, ale zacznijmy od początku. Nasza droga rozpoczęła się w Katmandu, gdzie wsiedliśmy do autobusu, aby pokonać nim ok 170km dzielących nas do owego parku narodowego Chitwan. Rano, gdy startowaliśmy w Katmandu panowała miła i przyjemna temperatura - co okazało się bardzo korzystne, ponieważ klimatyzacja w autokarze turystycznym o podwyższonym (w stosunku do tych lokalnych) standardzie, wyglądała na popsutą od jakiś 20 lat. Droga, a właściwie kompletne bezdroża, wiodły przez wysokie góry, a wyboje były tak wielkie, że nie dało się wyjść z pojazdu bez obitej głowy. Poza tym, drzemka nie była zbytnio możliwa ponieważ co chwilę rozbudzał  pasażerów okropny pisk hamulców. Przemieszczając się w głąb kraju temperatura stopniowo rosła, po to aby osiągnąć 38'C w cieniu, co bez klimatyzacji w autokarze było już dość trudne do wytrzymania. Tak oto jechaliśmy przeszło sześć godzin, by w końcu dotrzeć do prawdziwej dżungli. 
Na miejscu, z kawałka pola pełniącego rolę dworca autobusowego, odebrał nas bardziej uterenowiony, wiekowy pojazd, którym to dotarliśmy do naszego Eden Jungle Resort. Na miejscu otrzymaliśmy hasło do wifi, jednak przed połączeniem mieliśmy chwilę poczekać, bo dopiero co odpalili agregat. Później okazało się, że są oni podłączeni do lokalnej sieci  energetycznej, w której czasem nawet płynie prąd. Ogólnie miejsce czyste, miłe, przyjazne turystom, ludzie pomocni, a także z poczuciem humoru zrozumiałym dla europejczyka.
Pierwszy dzień, zaraz po zakwaterowaniu, rozpoczął się smacznym obiadkiem, który w przeciwieństwie do Indyjskich potraw, był nie tylko smaczny, ale także bezpieczny dla naszych żołądków. Później chwila na zaaklimatyzowanie i rozpoczęło się to, po co przyjechaliśmy. Z hotelu wyruszyliśmy mała grupą, pieszo, na zwiedzanie pobliskiej wioski, gdzie mieliśmy okazję zobaczyć jak tubylcy żyją w lepiankach, zajmując się w głównej mierze rolnictwem. Tutaj bieda przybiera zupełnie inne oblicze. Ludzie ciężko pracują, aby mieć naprawdę niewiele, lecz pomimo trudów dużo się uśmiechają i są bezinteresownie mili dla turystów. Posiadanie tutaj jakiegokolwiek samochodu jest dużym luksusem, a te co są, pochodzą z poprzedniej epoki i służą głównie do wożenia turystów. Z wioski wybraliśmy się również pieszo, do pobliskiej farmy słoni, gdzie przewodnik objaśnił nam podstawowe różnice pomiędzy słoniem afrykańskim a indyjskim. Po kilku wskazówkach jak się zachowywać w obliczu tutejszej natury, a także po uprzedzeniu, że nie każdej grupie udaje się zobaczyć dzikie zwierzęta, ruszyliśmy na spacer wzdłuż rzeki, która stanowi naturalną granicę pomiędzy osadą a dżunglą. Po chwili marszu padło hasło - cisza i na ziemię. Po podniesieniu głowy okazało się że powodem zamieszania były dwa duże nosorożce, spokojnie kąpiące się po drugiej stronie rzeki. Dzieliło nas może kilkanaście metrów, a rzeczka bynajmniej nie stanowiła dla tych zwierzy przeszkody nie do pokonania. Przewodnik zapewnił nas, że jeśli będziemy cicho to nic nam nie grozi. Chwilę później skradaliśmy się już coraz bliżej. Widok i przeżycie niesamowite. Po dłuższej chwili kręcenia się wielkich stworzeń przed naszymi oczami, odwróciły się od rzeki i spokojnym krokiem wróciły do dżungli. W związku z tym i my udaliśmy się w kierunku kolacji, tym bardziej że powoli zapadał już zmrok. Po drodze słuchaliśmy opowieści przewodnika, jak to został wraz z grupą podopiecznych zaatakowany przez nosorożce, czy innym razem stanął oko w oko z tygrysem... Po wieczornym posiłku pojechaliśmy na występ lokalnych tancerzy, między innymi taniec z kijami, który pokazywał jak tubylcy radzili sobie z odstraszaniem dzikiej zwierzyny, buszującej w zbożach mieszkańców wiosek.
Kolejnego dnia, przed wschodem słońca, zostaliśmy przewiezieni dwoma małymi terenówkami nad brzeg rzeki, gdzie czekały na nas wydrążone w pniu drzewa łódki. Tym środkiem transportu przemieszczalismy się dość sprawnie wraz z nurtem. Po chwili sternik i napęd w jednej osobie pokazał nam długim bambusowych kijem zimorodka siedzącego na gałęzi tuż przy naszej łódce. Nie był jednak głównym punktem programu na jaki czekaliśmy. Chwilę później, tym razem bez słów, w kompletnej ciszy owy kij wskazał miejsce w wodzie, kilka metrów od naszej łódki i w końcu padło z ust jednej z turystek słowo "crocodile". Z wody wystawały jedynie oczy i nozdrza, to jednak wystarczyło aby poczuć respekt przed naturą. Krokodyl nawet się nie wynurzył, a my popłynęliśmy dalej. Następnie wypatrzyliśmy pawia, a kolejna chwila przyniosła powtórkę emocji związanych z krokodylem. Tym razem podobnie, blisko od łódki, ukryty w gąszczu gałęzi leżał sobie potwór, którego można było poznać jedynie po kilku wystających punktach. Na łódce czas  minął bardzo szybko, kolejno przyszła pora na przedzieranie się przez dżunglę - na własnych nogach. Upał 38'C, wilgotność nie do zniesienia, a my ubrani w jeansy i pełne górskie obuwie. No to ruszamy. Długie spodnie i dobre buty faktycznie niezbędne - wokół gąszcz ostrych i kujących roślin, w których czyhają przeróżne stworzenia. Po dłuższej chwili marszu poczułem jakby ukąszenie pszczoły w moja kostkę, podnoszę nogawkę, a tam wije się coś dziwnego przyzsanego do mojej skóry. Próbuję to zrzucić, ale przyczepiło się dość mocno i nie chce puścić. Przewodnik spojrzał - zidentyfikował jako pijawkę, nakazał użyć więcej siły i wyrzucić. Tak też zrobiłem, jednak z wyrzuceniem nie było tak łatwo - po odczepieniu od kostki przyssała się wredna pijawka do palca. Po kilku próbach puściła, więc ruszyliśmy dalej aby nie oddalać się od grupy, co było ścisłe zakazane. W trakcie marszu przewodnik pokazywał nam odciski łap zwierząt na ścieżce, najczęściej widać było ślady tygrysów. Po jakimś czasie mieliśmy okazję zobaczyć z bliska jelenia, później inna pijawka wybrała sobie za ofiarę pewną skośnooką turystkę, wyjątkową "paniusię" (odpowiednik polskiej turystki w szpilkach na Giewoncie), która wydała z siebie taki okrzyk i dostała takiego ataku paniki, że na dłuższą chwilę odstraszyła całą zwierzynę z okolicy. Po wspięciu się na wierzę widokową, gdzie mogliśmy chwilę odpocząć, ruszyliśmy dalej. Nagle pada hasło, cisza i szybko zwrot - jest tygrys. Temu osobnikowi nie chcieliśmy wchodzić w drogę, jednak tak szybko uciekliśmy, że zdążył go zobaczyć jedynie przewodnik. Wykończeni w końcu wyszliśmy z gąszczu dżungli. Na brzegu rzeki znów czekały na nas łódki. Po chwili znaleźliśmy się w szkole dla  słoni, gdzie matki mogą przyjąć na świat potomstwo, które później poddawane jest długotrwałej tresurze. Słonie wyglądały na zadbane, zadowolone. Miejsce to chwali się międzynarodowym sukcesem: udało się tutaj trzeci raz na świecie, pierwszy raz w Nepalu, przyjąć na świat poród słoni - bliźniaków. Kolejny etap wycieczki odbyliśmy znów małymi terenówkami Suzuki, aby dotrzeć na miejsce kąpieli słoni. Słoń wymaga wielu czynności pielęgnacyjnych, kąpany musi być codziennie, również codziennie musi odbyć kilkugodzinny spacer. Powracając do kąpieli, odbywa się ona w rzece, a turyści za niewielką opłatą (co łaska), mogą w tej kąpieli aktywnie uczestniczyć. Naturalnie nie mogliśmy przegapić takiej okazji i już po chwili siedzieliśmy na mokry słoniu, który radośnie oblał nas woda za pomocą swojej trąby. No i znów niesamowite przeżycie... Na razie starczy wrażeń - przyszedł czas na obiad i krótką przerwę aby nazbierać sił przed kolejnym etapem.
Po krótkiej drzemce, najedzeni, ruszyliśmy do innego zakątka dżungli, gdzie zbierają się wszystkie słonie z okolicy, aby przewieźć zainteresowanych po miejscach nie dostępnych innymi środkami komunikacji. Po chwili siedzieliśmy już na słoniu, na każdym zwierzęciu po czterech pasażerów i kierowca. Było ciasno, a wzniesienia pokonywane przez słonia wydają się nie mieć granic. Jazda była bardzo wyboista, lecz nie potrafię sobie wyobrazić bardziej skutecznej metody podróżowania po gęstej dżungli. Dla słonia nie straszne ani przeprawy przez rzekę, ani gęste zarośla, które to albo zjada, albo przesuwa  trąbą, lub po prostu taranuje. Wiele słoni przemieszczających się w tym samym kierunku tworzyło prawdziwą karawanę. Nagle pada hasło w nieznanym nam języku, słonie przyspieszają, ustawiają się w okrąg, wewnątrz blokując na chwilę nosorożca wraz z małym. Z perspektywy siedzenia na słoniu, w dużej grupie, nosorożec wydał się tym razem dużo mniej straszny niż poprzednio. Mieliśmy dużo szczęścia widząc dwa dni z rzędu nosorożce. Później na łąkach wypatrzyliśmy jelenie, sarny, a także wiele ptaków. Tak zakończyła się nasza niesamowita przygoda z prawdziwą dżunglą. Szkoda tylko że nie mają tu żyraf - nie trzeba by było jechać już do Afryki  :-)
Kończę już tą długą, mam nadzieję że niezbyt nudną opowieść, siedząc z autokarze wiozącym nas do Pokhary. Podróż podobnie jak z Katmandu to: ok. 160km, 6 godzin. Jest tak wyboiście, że trudno było mi trafiać w klawisze na klawiaturze. Klimatyzacja oczywiście nie działa, ale przyzwyczailiśmy się do upałów, więc jest już dużo miłej.
Pozdrawiamy!

ps
W końcu udało nam się znaleźć troszkę internetu, więc załączam zdjęcia. Długi post, dużo wrażeń, więc i dużo zdjęć - mam nadzieję że nikogo nie zanudzę tą ilością fotografii. Internet bardzo kiepski, więc i jakość zdjęć gorsza...


Widoki z autobusu na trasie Katmandu - Chitwan

 Ręcznie ozdobione ciężarówki, każda inaczej

 Dwa brzegi rzeki łączy co jakiś czas jedynie wiszący most przystosowany wyłącznie do ruchu pieszego

A to już Chitwan, działalność zorganizowana, oto profesjonalny kurnik

Wioska niedaleko naszego hotelu, tutaj normą jest mieszkanie w lepiankach

Jedna z wielu farm słoni

Zachód słońca przy wejściu do dżungli

Spacer wzdłuż rzeki w poszukiwaniu dzikiej zwierzyny

Widoki niesamowite

Niespodzianka - dwa nosorożce

Ponoć trzeba mieć trochę szczęścia, aby zobaczyć je na pierwszym spacerze

Z bliskiej odległości czuć respekt przed tak dużymi i silnymi zwierzętami



Nawrotka i z powrotem do dżungli

Kolory podczas zachodu słońca - niesamowite

Pokaz twórczości lokalnej


Zbiórka przed dalszą jazdą



Trzeba się przypatrzeć aby zobaczyć krokodyla



Poza widokami niesamowita jest tam również cisza


Wieża widokowa 




Jak miło było wypić coś zimnego

 No i kolejna farma słoni





Oto nasz piękny pojazd - lokalny symbol luksusu

Kąpiel słoni




Tak właściwie, to może słonie kąpią ludzi :)


Zapłata za prysznic wprost do trąby

Kolejny etap, przez dżunglę na (czystych) słoniach




Właściwości terenowe słonia są niesamowite



Kolejny nosorożec

Tankowanie bez zatrzymywania


Jeleń

Most słoniowi niepotrzebny

High five!


Pożegnanie ze słoniami


Pożegnalny zachód słońca w Chitwan


19 komentarzy:

  1. Chciałabym zobaczyć tę ucieczkę przed ... tygrysem;-)

    A na serio, to wprost niewiarygodne, że coś takiego przeżyliście. To wzmacnia moją wiarę w istnienie słoni, tygrysów, nosorożców w naturze, a nie tylko jako bohaterów filmów przyrodniczych:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wrażenia podobne jak w zoo, tylko krat nie ma :) A krecenie filmów przyrodniczych musi być moim zdaniem bardzo czasochłonne:)

      Usuń
  2. Nie wiem jak Ty Błażej ale ja nie jestem zaskoczony, że pijawka wybrała akurat Twoją nogę. Prawdopodobnie gdyby była jedyną pijawką w całym Nepalu również by Cię znalazła;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam dokładnie takie same odczucia. Blazej tylko ze stoickim spokojem zapytal: " Asia, co to?", no to juz wiedziałam, że to albo tygrys albo wąż. Na szczęście tylko pijawka. Oby nie roznosiła żadnych paracytów. Ale jak już jakieś przywieziemy to pewnie po kąpieli ze słoniami w rzece...

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo ładne kolorki, czy te miękkie zielone to takie super światło czy jakiś nowy preset w LR?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda leży gdzieś po środku, ładne światło i chwila czasu wieczorem zmotywowały mnie do podłubania. Cieszę się że kolorki się podobają, niestety preset nie będzie Ci działał, bo pracuje na LR engine 2012.
      /B

      Usuń
    2. W 4.0 jest narzędzie updatowania presetów, podobno działa. Tylko, że dopiero co mi zaczął stary śmigać a już mam znowu sie meczyć z mułem, chyba sie skusze na 3.5.

      Usuń
  5. Oj jak ja Wam zazdroszczę tych widoków:) Piękne zdjęcia, co za klimat tych zdjęć, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że to cały czas jest bajkowy świat:) Zwierzaki dzikie wyglądają jak oswojone słoniki, nosorożce, sarenki i krokodylki /S/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Być może zwierzaki w dżungli na zdjęciach wydają się oswojone, jednak nie są to krewni polskich plastikowych żubrów, a dzikie stworzenia, przed którymi czuć respekt przy spotkaniu oko w oko. Opowieści naszego przewodnika o jego zmaganiach z dżunglą, dodatkowo pobudzały wyobraźnię...
      /B

      Usuń
  6. Hi I am so grateful I found your website, I really found you by
    accident, while I was searching on Digg
    for something else, Nonetheless I am here now and would just like to say thanks for a
    marvelous post and a all round entertaining blog (I also love the theme/design), I don’t
    have time to read it all at the moment but I have bookmarked it and
    also added in your RSS feeds, so when I
    have time I will be back to read a lot more, Please do keep up the superb jo.


    my web blog warszawa klimatyzacji

    OdpowiedzUsuń
  7. I was wondering if you ever thought of changing the page
    layout of your blog? Its very well written; I love what youve got to say.
    But maybe you could a little more in the way of content so
    people could connect with it better. Youve got an awful lot of text for only having 1
    or two pictures. Maybe you could space it out better?

    my webpage: klimatyzacja

    OdpowiedzUsuń
  8. I am truly delighted to read this web site posts
    which contains tons of helpful facts, thanks for providing these information.


    my web blog; klimatyzacja

    OdpowiedzUsuń
  9. Do you have a spam problem on this website; I also am a blogger, and I was curious about
    your situation; we have created some nice procedures and we are looking to swap strategies with other folks, be sure to shoot me an e-mail if interested.


    Review my website :: klimatyzacja

    OdpowiedzUsuń
  10. Hey there! Do you know if they make any plugins to assist with
    SEO? I'm trying to get my blog to rank for some targeted keywords but I'm not seeing very good
    success. If you know of any please share. Cheers!

    Here is my blog; klimatyzacja

    OdpowiedzUsuń
  11. It's awesome designed for me to have a web site, which is helpful for my know-how. thanks admin

    my weblog - klimatyzacja

    OdpowiedzUsuń
  12. It is the best time to make a few plans for the longer term and it's time to be happy. I've learn this put up and if I may just I wish to
    suggest you few interesting issues or suggestions. Perhaps
    you could write next articles regarding this article. I want to learn more things approximately it!



    My web-site; klimatyzacja

    OdpowiedzUsuń
  13. Wow, fantastic blog layout! How long have you been blogging for?
    you make blogging look easy. The overall look of your website is great, let alone
    the content!

    my page ... klimatyzacja

    OdpowiedzUsuń
  14. Czytam, oglądam i... zielenieję z zazdrości! ;) Super relacja i zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń