sobota, 26 października 2013

Palma cz. I

Od Piątku jesteśmy uziemieni w Palmie i oprócz odwiedzania naszych ulubionych zakątków staramy się odkrywać nowe miejsca. Dlatego wieczory spędzamy na poszukiwaniu takowych. Nie jest to takie łatwe, bo na wszystkich stronach piszą o atrakcjach tego miasta to samo. Wiadomo, że najpiękniejsza jest katedra, ale aż całego tygodnia na jej podziwianie nie potrzebujemy :)

Jednym z miejsc, do którego pojechaliśmy, aczkolwiek podchodząc do tego z rezerwą, było Pueblo Espanyola. Swojego rodzaju miasteczko składające się z kopii budynków, placów i uliczek, różnych najpiękniejszych miejsc z całej Hiszpanii - wszędzie opisywane jako kiczowate i niewarte odwiedzenia. Może przez to, że mogliśmy całkowicie sami pochodzić po Pueblo, sprawiło, że nam się podobało - mimo, że oboje czuliśmy, że nie powinno. Nie są to co prawda tak interesujące i piękne miejsca jak zabytki z krwi i kości, ale całkiem przyjemny wypełniacz wolnego czasu, choć może rzeczywiście trochę tandetny, czego i tak na zdjęciach nie widać :) Odkąd zostało wybudowane w 1965 roku, miało czas się trochę uautentycznić. 









Późne popołudnie tradycyjnie zakończyliśmy na plaży. Zawsze jak tam jesteśmy spotykamy kogoś z gitarrrrą, kto przy zachodzie słońca gra i wesoło podśpiewuje. Wiadome jest, że Hiszpanie są bardzo muzykalni. W naszym bloku, z sąsiednich mieszkań, słychać śpiewających ludzi, grających na fletach, gitarach, lub innych niemożliwych do identyfikacji przez ścianę instrumentach.



Spacery po Palmie, ograniczają się głównie do okolic katedry i Plaza Major. Udało nam się też dotrzeć do Bull Areny, ale niestety była zamknięta. Ostatnia impreza tego typu odbyła się tam w sierpniu. 



Ubolewam też nad tym, że chodząc po tych uliczkach natrafiamy ciągle na jakieś kawiarenki, croissanterie, patisserie itp. Błażej sobie popija kawkę, a ja, że kawki nie pijam, więc skuszę się czasem na jakiś smakołyk. Musimy omijać takie miejsca, żeby Paco (zdrobnienie imienia Francisco) za bardzo nie przyPAKOwał na tych słodkościach.


Mimo mojej całkowitej nienawiści do zakupów odzieży i obuwia - wręcz przeciwnie jeżeli chodzi o jedzenia - udaliśmy się na małe sprawunki. Oprócz, jak już to mogę powiedzieć, zwyczajowego nabycia magnesu za 1 EUR z nowej kolekcji podziemnego sklepu na Plaza Major, postanowiłam zaopatrzyć się w jesienne buty. 

Hiszpanki mają w zwyczaju nosić teraz, krótkie spodenki, lub spódniczki, a do tego kozaki, lub bucioro-podobne obuwie. Takie właśnie buciory sobie wymarzyłam. A, że w Hiszpanii widać kryzys, to buty (jakby mój kuzyn nazwał: w sam raz na konia) zakupiłam za połowę ceny w stosunku do takich jakie widziałam w polskim CCC. A doszło do tego tak: pewnym krokiem weszliśmy do jednego ze sklepów na głównym deptaku i po dłuższej chwili, która była mi potrzebna na podjęcie decyzji, wśród tak dużego urodzaju ładnych egzemplarzy, postanowiłam poćwiczyć mój Hiszpański, a dokładnie znajomość liczebników, które opanowałam do perfekcji :) podczas pobytu w Rewalu. Podchodząc do Pani, z radością wykrzyczałam CUARENTA. Pani przyniosła buty i z uśmiechem powiedziała cuarenta. Chwyciwszy buta, zerknęłam na podeszwę i faktycznie było 40!!! Ogarnęła mnie wielka radość. No niestety but wydawał się trochę luźny, więc trzeba by poprosić o 39 :( Wolałam nie ryzykować (choć w głowie słyszałam już treinta y nueva) i poprosiłam  po angielsku :( Już nie będę się chwalić jak dobrze mi idzie kupowanie pieczywa w piekarni, lub zakupy w aptece, które to od A do Z dokonałam po hiszpańsku :).

Zabytkowy pociąg wyruszający właśnie z dworca w Palmie do Soller:





2 komentarze:

  1. Nam Pueblo Espanyola też sie podobało. Spacerowaliśmy tam w lutym 2006 roku, też zupełnie sami. Dwa lata wcześniej objechaliśmy Hiszpanię i Portugalię, więc całkiem sporo miejsc rozpoznawaliśmy... jestem z tego samego rocznika, co wioska, czyli już uautentyczniona;-)

    Paco cudnie pucułowaty:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze, że jest net, to można wszystkiego dokładnie sie dowiedzieć: co robicie, gdzie jesteście, itd (-:






    Wy tam sobie odpoczywacie ( ale już tylko pare dni , hehe (-: ) , a my teraz już to kręcimy sie koło cmentarzy, bo robimy porządki na 1 listopada.

    Pogoda dość fajna, nie za ciepło, w sam raz.

    A chyba dzisiaj wieczorem raczej napewno będzie padać, bo jak zdajemy kury, to zawsze tak jest (-:


    Franek chyba szybko rośnie ? (-:

    Ciekawe czy nas pozna (-:

    Pozdrawiamy

    Babcia i Filip

    OdpowiedzUsuń