Należy chyba zacząć od tego, że Kerala zrobiła na nas najbardziej pozytywne wrażenie wśród miejsc które widzieliśmy w Indiach. Nie ma tutaj tak zapierających dech w piersiach zabytków architektury jak Taj Mahal, nie daje kontrowersyjnych lub pełnych emocji wrażeń jak widok na Ganges - jest zupełnie inna. Kerala jest miejscem, gdzie można poczuć się jak w domu. Jest spokojnie, cicho. Dźwięki riszks i klaksonów są tutaj zagłuszane przez różnego rodzaju odgłosy natury - czy to śpiew papug, czy rechot żab. Podobnie jak z dźwiękami, krajobraz jest również zdominowany przez naturę. Do tego należy zaznaczyć że wszyscy napotkani ludzie są bardzo mili i pomocni, a nie nachalni. Stan ten jest wyraźnie bogatszy, być może przez co lepiej rozumie potrzeby turystów: są tutaj kawiarnie przypominające trochę nawet te europejskie, są restauracje Włoskie czy Tybetańskie (o tym Asia napisze w innym poście). Mieszka tu z resztą wielu uchodźców z Tybetu - znaleźli tutaj naprawdę piękne i spokojne miejsce do życia. Jesteśmy oczarowani tym otoczeniem, już niebawem ruszamy w głąb lądu, jednak pozostaniemy jeszcze kilka dni w granicach Kerali. Mamy nadzieję, że będzie równie bajecznie.
Kerala to także miejsce różnych kultur i religii. Na poniższej fotografii katolickie święcenie fundamentów sąsiada naszego hotelu.
Zalewanie fundamentu, to poza pracą również świętowanie.
Przy drodze cmentarzysko pojazdów.
Chińskie sieci rybackie, z których słynie ten rejon.
Bezpośrednio przy sieciach można nabyć świeże ryby i owoce morza.
Wbrew pozorom, ten system naprawdę działa, za każdym razem rybacy wyjmują z wody świeży towar.
Długo oczekiwana plaża. O tej porze roku przez nikogo nie używana.
Woda w oceanie jest powiedzmy orzeźwiająca.
Holenderski cmentarz.
Kościół katolicki - pamiątka po Portugalczykach. Wewnątrz grób Vasco Da Gamy.
Na ulicy, za dosłownie kilka groszy, można napić się świeżej wody kokosowej.
Oczywiście prosto z kokosa.
Na koniec pan rozłupuje kokosa, a z jego skóry sprawnym ruchem robi ekologiczną łyżkę.
Przymiarka koszuli - zdjęcie zamiast lustra.
Na chwilę pokazało się niebieskie niebo.
W Kochi jest wiele sklepów ze wspaniałymi starociami.
Niestety wszystkie towary kosztują fortunę...
Sprzedawcy są przygotowani na bogatych, europejskich gości.
Po powitaniu zaraz podają cenę wysyłki kontenera do rodzimego kraju klienta.
Na drzewach o tej porze jest pełno bananów, kokosów i innych ciekawych owoców.
Taką oto roślinę mamy w mieszkaniu, jednak ciut mniejszą.
W konkursie na "dźwięki zza okna" wygrywa Uliszka.
Dziś właścicielka hotelu gdzie się zatrzymaliśmy, wyjaśniła że w nocy żaby modlą się o deszcz, stąd ten hałas. Sądząc po głośności generowanego przez nie hałasu, muszą to być niezwykle olbrzymie żaby. Poniżej jeszcze jedno nagranie, tym razem telefonem, w lepszej jakości i w stereo :) Dźwięki te tworzą istną muzykę relaksacyjną...