Lot przebiegł standardowo. Potem podròż autobusem w okolice mieszkania i jeszcze spacerek z walizkami. Po drodze wstapiliśmy na "małe" zakupy. Rzucilismy się na San Miguel'a (lokalne piwo) i coś na obiad. W planach mamy już potrawy z owocami morza, których jest multum w każdym supermarkecie. Chcemy jeszcze kupić zielone banany. Jeszcze nie wiemy co z nimi zrobić, ale pamiętam, że kiedyś Makłowicz coś z nimi stworzył.
Po obiadku plażowanie. Woda ciepła, wiaterek chłodzi. Kasia z Łukaszem nazbierali całą skarpetę muszelek. Ciekawe czy można je legalnie przewieźć do Polski. Mała drzemka dodała energii, a lokalna kawa dodała dodatkowego kopa. Teraz idziemy do miasta. Pewnie pod katedrę i na Plaza Mahor. Podobno mają tam strefę kibica. To na tyle...
poniedziałek, 18 czerwca 2012
Dzień pierwszy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Nie wolno wywozić tylko chronionych gatunków, objętych konwencją waszyngtońską CITES, a myślę, że takich tak po prostu na plaży nie znajdziecie. Byle nie mieli nadbagażu;-)
OdpowiedzUsuńJakby co to będzie na Ciebie :)
UsuńJakby co to będzie na Ciebie :)
UsuńAle macie fajnie,(-:
OdpowiedzUsuńMy za 3 tyg - Kołobrzeg, no a potem-co już wiecie - też zagranica (-:
A co do muszelek, to my przywieźliśmy 2 pełne buteki tych fajnych rzeczy (-:
(stoją u babci w łazience na półce w domu)
Pozdr (-:
W Kołobrzegu takich muszelek pewnie nie bedzie, ale za granica może znowu coś uzbierasz :)
OdpowiedzUsuń(-: , zobaczymy (-:
OdpowiedzUsuńFajnie by było jakby były (-:
OdpowiedzUsuń