Dotrzeć do Tallinna nie było łatwo. Najpierw wujek zawiózł
nas autem na dworzec kolejowy. Potem pociągiem pojechaliśmy do Warszawy,
następnie kolejką podmiejską na lotnisko. Stamtąd samolotem (ku mojemu zaskoczeniu
bardzo fajnym i wygodnym: Embraer 170). I na koniec aby dotrzeć do naszego apartamentu wystarczyła przejażdżka autobusem z dwoma przesiadkami,
krótki spacer i dotarliśmy :) Dla lepszego wyobrażenia jaki to wyczyn należy
wyobrazić sobie do tego bobasy, wózki i
kilka sztuk bagażu.
Ładny ten Tallin: bez wielkomiejskich pretensji, niezatłoczony.Franek wydaje się być spokojny, przynajmniej na zdjęciu. Uściski.
OdpowiedzUsuńTallin ciekawe miasto - nie może się zdecydować czy jest bardziej rosyjski czy skandynawski. Estończycy poczuliby się takim stwierdzeniem mocno obrażeni, ponieważ czują się bardzo nordyccy.
OdpowiedzUsuńNatomiast jeśli chodzi o Franka, to plan zwiedzania mamy bardzo lajtowy - odwiedzamy wszystkie place zabaw na mapie, a dziś w dotarliśmy już na plażę, także jest spokojny i widać szczęśliwy.
Pozdrawiamy.