O 6 wsadziliśmy Franka do auta i do 8 smacznie
chrapał. Akurat dojechaliśmy do Wrocławia i Błażej miał kryzys w
skupieniu na jeździe, więc się zamieniliśmy. Trzeba było Franka przewinąć, więc
B. wziął go na kolana i zaczął procedurę. Na to Franek, tak jak prawie całą noc
nie sikał to po uwolnieniu z pieluchy wysiusiał się prosto na jedyne
spodnie B. i kanapę Lancelota. 3h i nadal mokre spodnie później
dotarliśmy do Krakowa. W parku Franek zjadł zupę, która kupiliśmy na wynos
w Green Way'u. Oczywiście jedząc polaliśmy ławkę czego nie zauważył B i
na niej usiadł. Nie wiem czy 1 para spodni starczy do niedzieli:) Zrobiliśmy
ogólny rekonesans i przygotowanie do zwiedzania właściwego, które nastąpi
jutro. Już wiemy, że smoka raczej omijać szerokim łukiem będziemy bo
Franek bardzo się go przestraszył. Z drugiej zaś strony, niby płakał ale chciał
oglądać, a gdy zaczynał ziać ogniem to wtulał się w B. A wieczorem, ponieważ
mieszkamy przy dworcu F ciężko zasypiał. Co chwilkę wstawał i podchodził do
okna wołając TU TU.
...czyli klasyka podrózowania z dzieckiem:-))) Miłego dnia, bez wielu przygód...
OdpowiedzUsuńKlasyka klasyką...Ale z Frankiem tyle się dzieje, że się czuje jak byśmy bliźniaki mieli.
UsuńWyszła z tego zabawna historia (-:
OdpowiedzUsuńCzasem nawet nieświadomie " piszemy " nowy rozdział w życiu...
Jakby nie było nieprzewidywalnych zdarzeń, to było by nudno (-:
Babcia ucieszyła, że już jest nowa wiadomość na blogu i czeka na więcej ( bardziej o Franku, niż o Was, hehe ).
Już nie może sie doczekać aż wróci, mówi, że pojechał tak daleko...
Pozdrawiamy
Babcia i Filip
No aż tak daleko i na aż tak długo nie pojechał :) a takich historii to mamy mnóstwo, ale sama nigdy nie wiem czy za dużo nie nudzinnudzimy. W końcu jest to blog Travelasie a nie pieluchy w podróży...
OdpowiedzUsuń