Do Barcelony dolecieliśmy wczoraj
wieczorem. Ze spokojem znaleźliśmy metro i pojechaliśmy na Placa Catalunya.
Ponieważ metro jedzie pod ziemią, a my byliśmy bardzo zmęczeni po wynurzeniu
się na powierzchnię i rozejrzeniu się okazało się, że chyba źle
trafiliśmy. Jakoś było za spokojnie jak
na centrum miasta. No ale na tablicy ewidentnie wyryta była nazwa Placa Catalunya. Mimo to pana, który miał nas zaprowadzić do naszego noclegu nie
było, a co gorsze kawiarni, przed którą się umówiliśmy też brak. Jak się
okazało, są dwa place o takiej nazwie, a nawigacja wybrała domyślnie ten
bliższy... W związku z tym z powrotem do metra, 11 przystanków, jedna przesiadka
i od razu zauważyliśmy różnicę.
Mieszkanie okazało się bardzo fajnie. Kołdry,
grzejniki i ciepła woda pod prysznicem :) Okolica, mimo że wypełniona
imprezowiczami i transwestytami wydaję się być dość przyjazna. W mieszkaniu zaciekawiły
nas gazety National Geographic z roku 1978, 1994 itp.
Rano, wyspani, ruszyliśmy do
miasta. Dziś cały dzień przebyliśmy pieszo. Tylko ostatni odcinek z Sagrada Familia
przejechaliśmy metrem. Najpierw przespacerowaliśmy się ulicą La Rambla obserwując
po kolei jej ciekawostki. Cudowny okazał się targ la Boqueria. Potem nadbrzeżem do kościoła Santa Maria del
Mar, muzeum Picassa (które obejrzeliśmy tylko od zewnątrz) i do Barri Gotic z
katedrą. Po krótkiej przerwie na kawkę, ruszyliśmy dalej szlakiem budynków
Gaudiego: Casa Calvet, Casa Batallo, Casa Amatller, Casa Milla i Casa Asia :) Na koniec dotarliśmy do
bazyliki Sagrada Familia, która niestety cała w rusztowaniach. Chcąc oszczędzić
po 14 EUR na osobę, starym zwyczajem, przejdziemy się jutro na mszę i przy
okazji zobaczymy jej wnętrze… W sumie nóg nie czujemy i jesteśmy padnięci. Ale
na jutro, jak na razie, został nam jeszcze Park Guell, okolice wzgórza Montjuic
i to na co starczy nam jeszcze sił.
Barcelona to bardzo urokliwe
miasto, zima nie doskwiera mieszkańcom, czasami przypomina znaną nam dobrze
Palmę na Majorce, czasem zachwyca swoim własnym charakterem. W związku z tym
uznaliśmy jednogłośnie, że najciekawszym dużym miastem jakie do tej pory
mieliśmy okazję poznać to LONDYN. Wszystko tutaj jest wyjątkowe,
niepowtarzalne, jednak z niewiadomego do końca powodu, jak na razie Londynu
jeszcze nic nie przebiło. Należy tutaj zaznaczyć, że stolicę UK zwiedzaliśmy o
tej samej porze roku, a co za tym idzie w gorszej pogodzie.
O, pierwszy (-:
OdpowiedzUsuńCzyli zrobiono Wam takiego jakby psikusa z placami o tej samej nazwie (-: .
No, to sie nabiegaliście, hehe (-: .
Jednak cała historia dobrze sie skończyła (-:
A co do nawigacji, to trzeba uważać, bo czasem może wyprowadzić w pole... , hehe (-:
Pozdrawiam
Wow! Niezły spacerek.
OdpowiedzUsuńNie byłam w Londynie, ale dla mnie miastem z największym niepowtarzalnym charakterem, jak dotąd, pozostała Lizbona. Przy pierwszej okazji musicie to zweryfikować:-)
Jak tylko bedzie okazja...
UsuńJak na dalszą wyprawe, to polecam misteczko Limone we Włoszech (-: .
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Pl, to Kraków latem , albo Karpacz zimą (-:
Jak na dalszą wyprawe, to polecam misteczko Limone we Włoszech (-: .
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o Pl, to Kraków latem , albo Karpacz zimą (-:
Sorry, dodało mi sie 2 razy...
OdpowiedzUsuń