Berlin jest dla mnie jak drugi dom. Od dzieciństwa był kierunkiem wielu wycieczek i pobytów, chociażby dlatego, że mój tata pracuje i pomieszkuje tam od wielu lat. Podczas studiów z Błażejem mieliśmy okazję pomieszkać i pracować w tym mieście przez kilka miesięcy. Śmiało mogę powiedzieć, że jako stali bywalcy widzieliśmy chyba większość atrakcji, które to miasto oferuje, a i tak cały czas mamy coś jeszcze do zaliczenia.
Co jakiś czas
staramy się tam wrócić, żeby odwiedzić stare kąty. Nie ważne czy lato czy
jesień czy zima. Zawsze jest tam super. Kiedyś jeździliśmy tam przynajmniej 3
razy w roku w roli kibiców gdy mój tata startował jeszcze w różnych biegach.
Gdybym miała umieścić wszystkie zdjęcia z miejsc, które przez te 20 lat
odwiedzałam to powstałby dość obszerny przewodnik.
Tym razem po około
dwu letniej przerwie wróciliśmy podczas pewnego szarego jesiennego weekendu. Połowa
listopada to czas gdy już powoli świąteczny klimat wkracza do miasta. Służby
miejskie rozpakowują wielkie choinki, ozdoby świąteczne i lampki. Powstają małe
miasteczka z drewnianymi domkami w których można kupić piernikowe serca czy
grzane wino. Niestety, co dla niektórych, jarmark przedświąteczny rusza pełną
parą dopiero na początku grudnia równo z adwentem.
Tym razem w dwa dni wykonaliśmy program podstawowy,
czyli najważniejsze punkty wschodniego i zachodniego Berlina. Kudamm, na
którym zastaliśmy zapakowany w rusztowania kościół Kaiser-Wilhelm-Gedächtniskirche.
W Europa Center zlikwidowali starą komunistyczną fontannę, którą
pamiętam odkąd byłam mała :(
Innym
charakterystycznym punktem jest Potzdammer Platz, z Sony Center i
Daimler Chrysler Building. Wjechaliśmy na taras widokowy najszybszą
windą w Europie. Widok na zamglony Berlin był dość smutny.
Potem
spacerkiem do Bramy Brandenburskiej po drodze mijając pomnik
Holokaustu. Jeszcze rundka wokół Reichstagu i z powrotem na kawkę do
Dunkin Donuts.
Po raz
6 byliśmy w Muzeum Techniki, które zawsze zaskakuje nowymi pomysłami,
ale za każdym razem strasznie męczy. Kilka godzin pozwala tylko na "oblecenie"
wielkiego molocha, w którym z sufitu zwieszają pełnowymiarowe samoloty.
Niestety centrum naukowe Spektrum zastaliśmy w przebudowie. Za to stare garaże
z autami przerobili na oświetlony showroom, w którym umieszczono znacznie
mniejszą ilość aut - za to wypolerowanych na glanz.
Z
listy odhaczyliśmy też East Side Gallery, gdzie dumnie stoją resztki
kolorowego Muru Berlińskiego.
Kawałek
dalej z całkiem nowego nadbrzeża rozciąga się widok na Oberbaumbrücke, cukierkowy
jak na niemiecki styl architektoniczny most.
Spacer po remontowanym Alexanderplatz przypomniał nam jak monumentalny jest Spargel, czy czerwony ratusz.
Obowiązkowy punkt programu :)
Fajną
atrakcją jest lobby hotelu Radisson, w którym znajduje się ogromne
akwarium z rybkami.
O
wiele przyjemniej zwiedza mi się Muzeum Historii Naturalnej. Można go
ogarnąć w godzinkę. Tym razem nie zdążyliśmy jechać do muzeum Pergamonu, ale
może nächstes Mal...
Ogólnie Berlin jest
miastem pełnym atrakcji i ciekawych zakątków. Przez to, że tak wiele razy już
tam byliśmy większość miejsc przestała robić na nas wrażenie. Jednak idzie to w
parze z co raz większym poczuciem, że Berlin jest dla nas trochę jak drugi dom.
Berlin...kocham to miasto...jak miło sobie popatrzeć na znajome widoki:D - Magda
OdpowiedzUsuńLubię, a tak dawno nie byłam. Może znów latem, kiedy pingwiny z taty kuchni odlecą do zimnych krajów:-)
OdpowiedzUsuńDawno nie czytałam tak trafnego komentarza :)
UsuńDawno nie czytałam tak trafnego komentarza :)
UsuńTo ciekawe, że tak polubiliście to miejsce (-: .
OdpowiedzUsuńJa tam nigdy nie byłem i nie nyślałem, że są tam ciekawe miejsca.
A tu prosze, taki psikus (-:
Pozdrawiam (-:
Berlin, polecamy, a dużo czasu nie trzeba żeby się przekonać, teraz to tylko 3h jazdy.
UsuńPozdrawiam,
B
Dobra, zobaczymy . Może kiedyś...
OdpowiedzUsuń