Po drodze odwiedziliśmy żubry.
W końcu udało mi się znaleźć
chwilę czasu, żeby napisać co u nas. Franek odkąd przyjechaliśmy do Gleźnówka
"oszalał". Tyle tu nowych rzeczy dla niego i na dodatek dużo
przestrzeni. Zajrzał już chyba do każdej szuflady i wszystko dokładnie
obejrzał, pytając przy okazji co to i jak to działa. Na szczęście już jest na
tyle duży, że przy oglądaniu nie odnotowujemy żadnych zniszczeń :) Na swoim
stoliku nocnym położył sobie papierową muchę i teraz obok niego śpi. Z ciekawostek
Franek sam wymyślił, że do płukania zębów najlepszy będzie bidet - strumień wody
jest na dobrej wysokości. Niestety, ze względu na awarię dolnej łazienki kąpiele
urządzamy w dolnej, a że Franek nie był zbyt chętny do kąpieli pod prysznicem,
zrobiliśmy mu wannę z żółtego wiadra na pranie. Jest zachwycony! Robiliśmy już
ognisko, które potem gasiliśmy wodą i piaskiem tak jak to robi bohater jego
bajki - strażak Sam. Znaleźliśmy kasetę magnetofonową pt.: "Mam trzy
lata" i Franek słucha wierszyków - podoba mu się zwłaszcza o koparce. Innym
rajem jest szopa. Mały wypróbowuje różne łopatki i inne ogrodnicze sprzęty. Jak
piłowaliśmy drewno piłą stwierdził, że to drewno było kiedyś drzewem, i że
ścięła je Grażyna, albo bobry zębami. Atrakcji tyle, że jesteśmy pozytywnie
wykończeni. Jak pogoda dopisuje jedziemy
na mierzeję - rowerami lub łódką. Puste plaże, w lipcu rzadkość, są cudowne!
Jedziemy popływać na jeziorze...
I tak sobie leniuchujemy...