Okazuje się, że nie trzeba wcale daleko jechać, żeby przeżyć ciekawą
przygodę. Spontaniczny wypad do znajomych okazał się niespodziewaną wyprawą po
okolicznych chaszczach w poszukiwaniu "pewnego" zamku, który
określiłabym jako zamek widmo. Mieliśmy do przejścia przez las około 400 metrów
w linii prostej. Niby nic takiego! Jednak zajęło nam to dobrą godzinę. Podczas
błądzenia doświadczaliśmy fatamorgany, bo wydawało nam się kilka razy, że w
oddali już widać tę "ogromną" twierdzę. Koleżanka Kasia ciągle słyszała
odgłosy dzików, choć nadal nie wiem, czy to nie były tylko omamy słuchowe. W końcu, po przebyciu lasu, który okazał się
istnym gąszczem, upaplani od błota i przemoczeni od śniegu i przeprawy przez
"fosę" (rzeczkę), dotarliśmy do zamku w Starym Sielcu. Okazał się on dość pokaźną budowlą, jednak bardziej
przypominał wyglądem pałac. Zaprojektowany przez Rogera Sławskiego miał być
siedzibą dla rodziny Czartoryskich. Jego budowę rozpoczęto w 1911 roku i tak naprawdę nigdy nie ukończono. Kilka czy kilkanaście lat temu podobno ktoś
próbował zmodyfikować i dokończyć projekt, ale chyba jakaś klątwa wisi nad tym
miejscem, bo niestety z powodu bankructwa firmy produkującej bombki choinkowe
prace zostały przerwane i budynek ponownie niszczeje. Powybijane szyby w
oknach, gruz na podłogach, dachówki, które pospadały z łat i leżą pozbijane na
poddaszu, na którym w bardzo dobrym jeszcze stanie drewniana konstrukcja
podtrzymuje resztki dachu. Posnuliśmy się po labiryncie stworzonym z korytarzy
i komnat. Znaleźliśmy nawet basztę i mini dziedziniec! Świetne miejsce.
Opuszczony zameczek, w którym panuje mroczna atmosfera niczym z horrorów.
Jednak bardziej niż strasznie było tam smutno. Aż się prosi, żeby w tamtych
salach walca tańczyć... A jedyne co tam hula, to głuchy dźwięk echa...
W "Małym Księciu", "Alchemiku" i innych utworach bohaterowie wędrując przemierzają cały świat, żeby wrócić do punktu wyjścia i zrozumieć,że to, co najważniejsze i tak jest w nas, w DOMU. Ale i tak warto podróżować, poznawać NOWE, bliskie lub dalekie. I tego Wam życzę.
OdpowiedzUsuńale tam naprawdę były dziki! Sądząc po śladach rycia w ziemi musiało być ich nawet kilka...pozdr/ żona Ernesta
OdpowiedzUsuńOdkrywanie takich miejsc jest fantastyczne...mają swój charakter. Zarazem budzą grozę jak i ciekawość. Eh pozazdrościć. Byłoby jeszcze ciekawiej, jakbyście dziczki po drodze spotkali:-P magda
OdpowiedzUsuń